balzak balzak
782
BLOG

Jak z trotylem było!!! Ja wiem

balzak balzak Polityka Obserwuj notkę 11


     Wczoraj na blogu Zebego przetoczyła się ciekawa dyskusja, w której - przyznaję ze wstydem - plotłem bzdury. Krótko streszczając. Zebe twierdził w swojej notce, że Polska, chce czy nie, musi wszystkie dowody przekazywać do Rosji. Ja zaangażowałem się, aby argumentować za Jego stanowiskiem, bo przecież, jak mi się zdawało, wynika to z niekorzystnej dla nas „konwencji schickagowskiej”.

 

Na szczęście na koniec pojawiło się dwóch komentatorów, którzy rzecz wyprostowali.

 

Przecież już nie ma „konwencji chckagowskiej”, Wygasła, bo komisja Anodiny zakończyła pracę. Teraz śledztwa prowadzą prokuratury obu krajów. Niezależnie. Co najwyżej można mówić o pomocy prawnej, a nie o podległości lub konieczności wysyłania dowodów.

 

W tej sytuacji nic dziwnego, że taśmy z „Jaka” są Krakowie, a nie w Moskwie. Rosyjska prokuratura, jeśli sobie zażyczy pomocy prawnej, może dostać kopie.

 

Chwileczkę – ktoś zawoła – a dlaczego próbki z trotylem wysłano do Rosji?

 

No właśnie – dlaczego? Przecież to był dowód, zgromadzony w ramach śledztwa polskiej prokuratury. To w Polsce winien być przebadany, a Rosja, co najwyżej, w ramach pomocy prawnej mogłaby poprosić o wyniki badań. Tylko jeden przypadek uzasadniałby wysłanie tego dowodu do Rosji – gdyby Polska nie posiadała możliwości przeprowadzenia odpowiednich pomiarów. To jednak nie wchodzi w grę, bo - skoro można będzie przebadać za pół roku, to nic nie stało na przeszkodzie, aby uczynić to obecnie.

 

Dlaczego, zatem wysłano?

 

Powiem Wam!

 

 Wyobrażacie sobie kolana tych „polskich prokuratorów”, kiedy nagle okazało się, że detektory wykrywają trotyl? Przecież w tej służbie nadal panuje mentalność sowiecka. Polega ona na tym, że tych niżej się gnoi, a przed tymi trochę wyżej staje się na baczność, tak, żeby porcięta wciskały się w pośladki. A Rosja dla „sowieciarza”, to nie „trochę”, a „bardzo dużo wyżej”.

 

No więc mają te próbki i galaretę w kolanach, i zastanawiają się co z tym fantem począć, skoro w komisja rosyjska stwierdziła, że żadnego trotylu nie było.

 

Ktoś tam zaproponował, że: ukryć, zniszczyć, zakopać, zalać betonem.

 

Ryzykowne – zawahał się ktoś inny - władza może się zmienić i odkopać.

 

No i na to łapkę podniósł jakiś tam „cwany Jasio” – słuchajcie, co my się będziemy szarpać. Wyślijmy to do Rosji i czekajmy. Niech oni ustalają. Jeśli uda im się zmyć ten trotyl, to powiemy, że nam sprzęt pomiarowy zgłupiał. Jeśli stwierdzą, że to woda po goleniu, to my murem za taką tezą. Będziemy kryci.

 

Jak wymyślili, tak zrobili.

 

No i gdyby nie ten Gmyz, to wszystko poszłoby jak z płatka. Uczepił się taki i chce, żeby się tłumaczyć. Na szczęście „cwany Jasio” nie zasypuje gruszek w popiele - jaki tam trotyl, zwykły krem na trądzik.

 

Teraz poważniej (wcześnie też słabo żartowałem).

 

Właśnie przeczytałem na „Niezależnej” artykuł o tych detektorach. Prawdziwego eksperta, a nie „hyopko-podobnego”.

 

    Nie będę Was przekonywał równaniami chemicznymi. Uświadomię Wam tylko, że takie detektory stosuje się w normalnych, pasażerskich samolotach do wykrywania właśnie materiałów wybuchowych. Gdyby one były takie wrażliwe na kosmetyki, to praktycznie byłby bezużyteczne. W takich samolotach zwykle pełno kobiet, „otynkowanych” kosmetykami od góry do dołu.

 

Nie wierzcie w bajki pseudo-ekspertów. Może się zdarzyć, że taki detektor zareaguje na coś, co trotylem nie jest, ale to całkiem wyjątkowe sytuacje. Muszą się zgadzać jakieś tam masy jonowe i paski na ekranach.

 

I to by było na tyle : )

balzak
O mnie balzak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka